Problem zanieczyszczonej i niebezpiecznej polskiej żywności – NIK wydaje alarmujące ostrzeżenie

Polska żywność jest obecnie w niezbyt dobrym świetle ze względu na liczne przypadki skażenia i zanieczyszczenia. Ostatnie doniesienia Głównego Inspektoratu Sanitarnego potwierdzają obecność salmonelli w jajach, metce i tatarze, a także aflatoksyn w orzeszkach ziemnych.

Nawet produkty oznaczone jako bezglutenowe, ekologiczne czy wegańskie nie są pozbawione problemów. Pod koniec roku, gdy zazwyczaj robimy większe zakupy, warto przyjrzeć się, jakie interesujące informacje ujawniła inspekcja w polskich sklepach.

Odkryto przypadki fałszowania informacji dotyczących glutenowych produktów, które nie tylko oznaczane były jako bezglutenowe, ale również miały taką deklarację na opakowaniu. Innym przykładem jest kasza gryczana, oznaczona symbolem „bio”, która okazała się skażona. Nie brakuje również alarmujących informacji, takich jak wykrycie salmonelli w mrożonym steku z krokodyla czy obecność tlenku etylenu w suplemencie diety i wegańskiej czekoladzie organicznej.

Jednak najbardziej niepokojące są doniesienia o kawałkach szkła w batonikach proteinowych i bakaliowych trzech różnych marek. To zdecydowanie powoduje duże obawy. Sytuacja ta rzuca cień na polską żywność i wpływa negatywnie na jej reputację.

Wnioskiem jest to, że należy być bardzo ostrożnym podczas wyboru i konsumpcji żywności. Warto dokładnie czytać etykiety, zwracać uwagę na certyfikaty i ostrzeżenia, aby chronić swoje zdrowie. Organizacje odpowiedzialne za kontrolę jakości i bezpieczeństwo żywności muszą podjąć skuteczne działania w celu poprawy sytuacji i zapewnienia, że produkty dostępne w polskich sklepach są bezpieczne do spożycia.

 

Media regularnie publikują ostrzeżenia dotyczące niebezpiecznych produktów spożywczych, a lista tych produktów jest równie przerażająca, jak powody, dla których znalazły się na czarnej liście. Oprócz skażonych bakteriami produktów spożywczych, można znaleźć tam również niebezpieczne suplementy diety, takie jak witamina D i musujące wapno w tabletkach, oraz plastikowe przybory kuchenne, które mogą zawierać substancje szkodliwe dla zdrowia i przenikać do przygotowywanych potraw.

Należy zauważyć, że niebezpieczeństwo nie dotyczy wyłącznie tanich produktów marek własnych dyskontów, ponieważ na czarną listę trafiają również znane produkty globalnych marek. Szokująca jest także liczba niebezpiecznych produktów wegańskich, organicznych i bio, które zazwyczaj uważane są za bardziej wartościowe, zdrowsze i lepsze niż produkty konwencjonalne. Nie brakuje również niebezpiecznych suplementów diety, produktów wspomagających odchudzanie i wzrost mięśni oraz produktów oznaczonych znakami gwarantującymi wysoką jakość.

Chociaż minister rolnictwa twierdzi, że polska żywność jest najlepsza w Europie, a informacje o jej niskiej jakości są jedynie sabotażem, raporty Najwyższej Izby Kontroli (NIK) malują inną rzeczywistość. Niedawno opublikowano obszerny metaraport, przygotowany przez naukowców z polskich uczelni rolniczych, oparty na dziewięciu kontrolach przeprowadzonych przez NIK w ciągu ostatnich sześciu lat oraz pięciu audytach Komisji Europejskiej. Z raportu wynika, że Polska zajmuje pierwsze miejsce pod względem liczby zgłoszeń do RASFF, europejskiego systemu wczesnego ostrzegania o niebezpiecznej żywności i paszach. W 2020 roku z Polski zgłoszono aż 273 produkty do tego systemu. Francja, Holandia, Niemcy, Włochy, Belgia i Hiszpania zajmują kolejne miejsca, gdyż są to kraje silnie zaopatrujące europejski rynek w produkty rolne. Z tych krajów tylko Francja zgłosiła 152 przypadki, podczas gdy żaden z pozostałych krajów nie zbliżył się nawet do połowy liczby zgłoszeń z Polski. Grecja, Słowenia, Finlandia i Norwegia zgłosiły jedynie 5 lub nieco więcej przypadków.

Te fakty wskazują na istnienie problemów z jakością i bezpieczeństwem polskiej żywności, które należy skutecznie rozwiązać. Ważne jest, aby artykuły spożywcze były dokładnie sprawdzane i aby odpowiednie instytucje podejmowały działania mające na celu zapewnienie bezpiecznej żywności na polskim rynku.

Najwyższa Izba Kontroli (NIK) zwraca również uwagę na brak koordynacji i chaos w polskim systemie zapewnienia bezpieczeństwa żywności. Istnieje zbyt wiele niezależnych instytucji kontrolnych, które nie współpracują ze sobą. Jest to niezwykłe zjawisko na skalę europejską, ponieważ w 22 krajach UE kontrolę bezpieczeństwa żywności sprawuje jedna bezpośrednio lub pośrednio odpowiedzialna instytucja.

Raport NIK wskazuje, że polscy inspektorzy i lekarze weterynarii mają niewystarczającą wiedzę w zakresie przeprowadzania kontroli, a osoby nieposiadające niezbędnych kwalifikacji zajmują stanowiska inspektorów. Nadzór nad ubojem zwierząt i stosowaniem antybiotyków w produkcji mięsa w Polsce jest symboliczny. W rezultacie Polska zajmuje drugie miejsce w Europie pod względem stosowania najmocniejszych antybiotyków w hodowli zwierząt, które są używane do leczenia chorób u ludzi. Autorzy raportu wskazują również na niepokojące zjawiska nielegalnego uboju i handlu mięsem na czarnym rynku, które nie są nawet badane pod kątem obecności włośni. Zwracają uwagę także na czarny rynek suplementów diety, które są niedopuszczalne do obrotu w Polsce.

Dodatkowo, próbki żywności są badane w Polsce przez tak długi czas, że wycofanie podejrzanego produktu z obiegu może być niemożliwe, ponieważ partie produktu mogą zostać już sprzedane. To jest poważny problem.

Wnioskiem jest to, że istnieje pilna potrzeba zmian w systemie zapewnienia bezpieczeństwa żywności w Polsce. Konieczne jest wprowadzenie skoordynowanego podejścia, w którym instytucje kontrolne będą współpracować ze sobą. Również odpowiednie szkolenia i kwalifikacje dla inspektorów i lekarzy weterynarii są kluczowe. Niezbędne jest również wzmocnienie nadzoru nad ubojem zwierząt i stosowaniem antybiotyków. Skuteczne działania w tych obszarach pomogą zmniejszyć ryzyko dla zdrowia publicznego i poprawią jakość polskiej żywności na rynku.

Nie trzeba sięgać po raport NIK, aby dojść do takiego wniosku. Wystarczy spojrzeć na publikacje Głównego Inspektoratu Sanitarnego (GIS), które mają charakter publiczny. GIS udostępnia informacje dotyczące producentów i identyfikatorów konkretnych partii skażonej lub zanieczyszczonej żywności, często ilustrowane zdjęciami. Jednak publikowane są one z opóźnieniem, co oznacza, że w momencie ogłoszenia ostrzeżenia, produkt ten może już przekroczyć termin przydatności do spożycia. W rezultacie nie ma wątpliwości, że zanieczyszczone lub niebezpieczne produkty są częściowo wykupione i prawdopodobnie spożyte, zanim ostrzeżenie zostanie opublikowane.

Warto jednak być świadomym, że takie listy istnieją i od czasu do czasu rzucić na nie okiem, choćby z ciekawości. Może warto sprawdzić, czy niedawno nie miało się nieprzyjemnej sytuacji, w której spożyto coś, co nie powinno się znaleźć na rynku, zwłaszcza w kontekście polskiej żywności, uznawanej za najlepszą w Europie. Ważne jest, aby być świadomym i czujnym konsumentem, a regularne sprawdzanie takich list może pomóc w ochronie zdrowia i uniknięciu spożycia niebezpiecznych produktów spożywczych.